Chciałam Wam powiedzieć, że decyzja, gdzie postanowiłam otworzyć pracownię jest jedną z najlepszych decyzji w moim życiu … bo zawsze brakowało mi takiego zaczarowanego miejsca, gdzie mogłabym tworzyć i realizować swoje twórcze wizje ( jakna razie, a potem się okaże :)). Taka myśl chodziła za mną bardzo dłuuuuuugo. Zawsze lubiłam nadawać drugie życie starym, albo niepotrzebnym rzeczom. Uwielbiam gliniane naczynia i ozdoby. Kiedyś na jakimś harcerskim rajdzie w Bieszczadach przechodziliśmy przez wioskę, gdzie pierwszy raz zobaczyłam garncarza toczącego na kole.
Wyglądało to zjawiskowo, wyczarowywał on naczynia jedno za drugim. Pomyślałam sobie, że fajnie by było spróbować pokręcić tym kołem, zrobić jakiś garnuszek :). Takie marzenie zostało gdzieś z tyłu głowy i widocznie dojrzewało we mnie tyle lat. W międzyczasie robiłam na drutach, na szydełku, na widełkach i na ramkach, szyłam dla siebie, potem dla mojej córeczki, aż w końcu ubranka dla jej lalek…. aż po szycie lalek, aniołków i takich tam różności, ozdóbek. Następny mój etap to odnawianie mebli, strych mebli, kredensików, szaf, szafeczek….. ale na różnych ryneczkach zawsze oczy uciekały mi do gliniaków, dzbanów – do ceramiki – po prostu do wyjątkowych rzeczy.
Nie lubię, nie mogę siedzieć w miejscu, bo wtedy dopada mnie straszne zmęczenie, ból całego ciała i rozczulanie się nad sobą ….. Tak się stało, gdy dopadła mnie choroba, gdy unieruchomiła mnie….. I na szczęście włączyła się we mnie lampka, że to wszystko jest po coś……czyli mam znowu czas na moje artystyczne działanie (taka tam rehabilitacja dla ciała i umysłu). Żeby rączki były sprawniejsze, pomyślałam o lepieniu – w glinie (ale na początku w cieście, w chlebie, w pizzy). Zaczęłam się nakręcać ?Powstał nawet prawdziwy piec chlebowy, do pieczenia chleba i pizzy Tu były pierwsze wypieki, wypały albo niewypały (hahaha). Tyle tylko, że wcześniej brakowało mi czasu bo pracowałam…..a teraz brakuje mi czasu, bo chciałabym zrobić to… i to.. i tamto…; pomysłów w głowie jest tyle…. ale doba ma tylko 24 godziny.
Także moi drodzy, stare polskie przysłowie mówi: „co się odwlecze to nie uciecze” :)) Przystąpiłam do realizacji planu. Wniosek … od marzeń się zaczyna, a teraz to będzie mój sposób na życie i mam nadzieję, że Wy mi w tym pomożecie. Przy okazji ja pomogę Wam i mam cichą nadzieję, że zarażę Was moimi pomysłami, że chętnie będziecie odwiedzać mnie w mojej pracowni :))
Odrazu na myśl przyszła mi piosenka Hanny Banaszak:
„W moim magicznym domu
wszystko się zdarzyć może.
Same zmyślają się historie,
sam się rozgryza orzech.
W moim magicznym domu
ciepło jest i bezpiecznie.
Gościu znużony, gościu znudzony,
jeśli zabłądzisz kiedyś w te strony,
zajrzyj tu do nas koniecznie…”